Kalwaria Pacławska – zakończenie sezonu 2018
W sobotę na ognisku mnóstwo nieznajomych twarzy. Przyjechałem sam. O rezerwowaniu pokoju na 10 osób już dawno zapomniałem. Nowe pokolenia opanowują dwa kółka i drogi Podkarpacia. A czy na pewno? Bo przecież była Marzenka, Edycja, Marian, Bilu, Robert... i wiele innych osób znanych z prehistorycznych czasów. Znamy się ot tak – naraz w roku, ale za to od dawna. Przy ognisku, kiełbasce i piwku przychodzą na Sylwestra i planach na przyszły sezon. Nastała noc i czas spoczynku. Niedługi, bo spałem nad sklepem przy głównej drodze dojazdowej do Kalwarii. Najpierw burkały pojedyncze motocykle, potem po dwa i trzy, a później to już był nieustający warkot. Kiedy się ogarnąłem, Kalwaria była zapełniona. I tu dopiero niespodzianka. Znajomi, których lata nie widziałem. Tacy, z którymi jeździłem w dalekie podróże oraz tacy, z wspomnienia, ale też dzieje się nowe. Wspomnienia o tym, że kiedyś ktoś wpadł na złożone i ukryte w mroku pnie drzew i było z tego mnóstwo śmiechu, ale też i dzieje się nowe, jak wspomniałem, bo nowi ludzie, opowieści o czasach i miejscach, których nie znam. Tu o jakiejś dalekiej podróży, tam o jeździe i prowadzeniu Scota za czasów inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechy, o przyjaźni i obrzucaniu się kamieniami. O przygodach z dzieciństwa i nie mniej absurdalnych przypadkach z dorosłości. O planach którymi spędziłem swego czasu noce przy ogniskach. Z wyjazdów krótkich i dalekich, a czasem tylko z widzenia tak częstego, że szkoda gadać. Kalwaria, to nie zlot, więc dlatego nigdy nie wiadomo, kogo się spotka. Byli tez „wielcy nieobecni”, albo po prostu niespotkani, ale tak to już jest i być musi. Po mszy jeszcze spotkania, pgaduchy, oględziny motocykli i w drogę. Dokąd? No jeszcze nie do domu na pewno. Dojedziemy do najbliższego skrzyżowania i tam zapadnie decyzja, jaki kierunek obrać. Na następnym skrzyzowaniu ta sama taktyka. Az przyjdzie czas, żeby wracać do chaty. Nie było chętnych na wspólna przejażdżkę, więc tylko z Kasią jako „plecaczkiem”. To tez ma swoje zalety – nie trzeba się trzymać grupy, patrzeć, czy wszyscy w komplecie, czy wyprzedzili.. Można jechać dokładnie takim tempem, jakim się chce. Przyhamował nas paskudny wypadek za Arłamowem, tuż przed Kwaszenicą. Motocykl wyglądał bardzo źle, a kierowcę ratownicy opatrywali w rowie (zabrał go później śmigłowiec ratownictwa medycznego), ale nieco dalej zamykaliśmy już opony (i to wcale nie w koleinach). Po prostu pyszna jazda